niedziela, 20 listopada 2011

ODCHUDZONA CARBONARA – czyli mój sposób na kompromis

























….. coś mniej kalorycznego??  Ja tu marznę, do ogrzania ciała energii potrzebuję…  surowe mi teraz nie smakuje… za to mąka, węglowodany, tłuszcze i cukry oj taaaaak!
Z uwagi jednak na wyraźną prośbę facebookową Pani Sylwii, postanowiłam pójść na kompromis i przygotować coś w wersji light – upichciłam Carbonarę! :D  
Ten wybór może zdziwić wielu z Was. W końcu makarony z dietetycznymi daniami się nie kojarzą, a Spaghetti Carbonara z tłustym boczkiem, śmietaną, serem i jajkiem, to chyba najgorsze z nich.
Tylko, że TA Carbonara jest wyjątkowa! Smakuje rewelacyjne, wcale nie jak uboga wersja light, a jej porcja ma zaledwie ok. 450 kcal!
Cud? Magiczna sztuczka? Czy zwykła ściema….?
 Nie, po prostu przepis z rewelacyjnego programu (i książki kulinarnej) „Cook Yourself Thin”, czyli po polsku „Gotuj i Chudnij”, delikatnie zmodyfikowany.


wtorek, 15 listopada 2011

QUESADILLAS Z WOŁOWINĄ I SEREM – czyli wspomnienie z Tequilowego Party

























Na zewnątrz coraz zimniej, od wakacji coraz dalej, smęty, smutki i jesienne zamułki coraz częściej goszczą w naszych głowach.
Jak się nie dać tym nastrojom?  
Można by gdzieś uciec…. Chociaż nie powiem, nasza Złota Polska Jesień w tym roku rozpieszcza nas całkiem, całkiem. To pewnie dlatego, że kupiłam sobie piękne kaloszki :).  Ale wolę w kaloszkach chodzić po suchej szosie, niżli tonąć w deszczu i szarościach!
Moja droga koleżanka właśnie spakowała bety i fruuuu poleciała do Tailandii. Szczęściara. Wcale jej nie zazdroszczę…  Ehhh mi za to już od dawna marzy się Meksyk - ojczyzna tortilli i kulinarnych kontrastów. Ponieważ jednak nie zapowiada się, abym szybko miała ziścić moje pragnienia, postanowiłam ściągnąć odrobinę Meksyku do siebie.
Zapraszam na Tequilowe Party :).
A przygrywać nam będzie Mariachi Serenade - motyw z filmu Spacer w Chmurach :)

środa, 9 listopada 2011

KREMOWE, DYNIOWE RISOTTO – kiedy potrzebujesz pokrzepienia!

Odgrażałam się, że zajmę się dynią i tak też się stało. Kolejne podejście do tego złośliwego (tak!, dlamnie jest złośliwe)  warzywa i tym razem niespodzianka – wyszło całkiem nieźle :).
Na warsztacie dyniowego laika – czyli moim – wylądowało danie, które samym swoim wyglądem, pewnego jesiennego, bardzo wygłodniałego i osłabionego wieczora, rozbudziło we mnie żądze i pragnienie tej żółtej, węglowodanowej bomby :).
Inspirację znalazłam TUTAJ, fajny ryż do risotto w Tesco, a dyniowe  farfocle, pozostałości niezapomnianego Pana Dżeka,                                                            w zamrażalce.

Do roboty więc!

środa, 2 listopada 2011

SZARLOTKA znikająca w oka mgnieniu


Niedługo skończy się sezon na jabłka, a ja upiekłam dopiero pierwszą szarlotkę!
Jeszcze większe zaległości mam z dynią, nie mówiąc już o grzybach.... ale obiecałam sobie, że za jedne i drugie zabiorę się już niebawem z dwóch powodów:

A - po halloweenowych wycinanko-strugankach, w zamrażalce piętrzą się woreczki z dyniowymi bebechami, które koniecznie trzeba spożytkować!

Be - ani dynia ani grzyby (poza pieczarkami) nie należą do moich ulubionych składników, w związku z czym moje umiejętności w dziedzinie ich przetwórstwa uważam za słabe - a tak być nie będzie! :)

.... ale wracając do jabłek!
Była okazja - rodzinny obiad, imieniny taty.
Był pretekst - sezon na jabłka i uwielbienie taty do szarlotki (szczególnie z lodami).
Była inspiracja - blog Rynn.
Powstała szarlotka, która zdobyła serca WSZYSTKICH i zniknęła szybciej, niż jakiekolwiek inne ciacho, które do tej pory zaserwowałam szanownej "familiji" :).