poniedziałek, 27 lutego 2012

SAŁATKA ŻELAZNA – z wątróbką, awokado i migdałami

Chyba brakuje mi żelaza… bo tak mnie ciągnie do wątróbki, że inaczej tego wytłumaczyć nie umiem, a wiadomo wszakże, że owa jest bogatym źródłem tego cennego składnika.
Z tego też powodu najbliższe dwa przepisy będą zdecydowanie wątróbkowe.
Może ryzykuję Wasze niezadowolenie. Wszak wątróbkowa trauma silniejsza jest nawet niż trauma szpinakowa, tranowa czy mleka z kożuchem.  Niektórzy mieli ciężkie dzieciństwo, wiem :), ale mam nadzieję, że wśród Was znajdą się też prawdziwi ryzykanci i hardkorowcy, i spróbujecie chociaż rozsmakować się w wątróbce.
Klasykiem wśród wątróbkowych dań jest oczywiście ta smażona z cebulką. U mnie w domu podawało się do niej jeszcze prażone jabłka… mmmm pychotka! Ale czy wpadliście kiedyś na to, że jest to rewelacyjny dodatek do sałatki?
Poniżej prezentuję Wam przepis na sałatkę raczej na ostro – z musztardowym sosem. Polecam jednak poeksperymentować i zrobić do niej sos słodkawy, np. malinowo-balsamiczny. Będzie równie pyszna.

sobota, 4 lutego 2012

Indoor nadziewany - czyli jak wysprzątać lodówkę i nie wychodzić outdoor ;)

Jest niewiele rzeczy, których nie lubię robić w kuchni. Jedną z nich jest oczyszczanie i porcjowanie surowego mięsa (drugą – krojenie cebuli i…. hmm to chyba tyle :)).
Nigdy się za to zabrać nie mogę i z tego też powodu, kupione trzy dni temu mięso indycze – dokładnie pierś i na szczęście zapakowana próżniowo, z datą przydatności – leżało sobie w lodówce i ciskało we mnie wyrzutami sumienia za każdym razem, jak uchylałam drzwiczki. Należało w końcu coś z niego zrobić.
Poporcjowanie i zamrożenie na później nie wchodziło w grę – za długo zwlekałam i nie chciałam ryzykować. Jedyne wyjście to upiec  je w całości już natychmiast, zanim nie zmartwychwstanie i nie zacznie przy otwieraniu drzwi lodówki się przedstawiać :D.
Tylko, że ja już jestem tak znudzona tradycyjnymi pieczeniami… Na każdym rodzinnym zlocie (a bywają u nas dość często)  jest kawał mięsa pieczony standardowo w całości. No ok – dobre i mało pracochłonne, na rodzinne obiady idealne ale ileż można!
Trzeba było wykombinować coś innego.
Otworzyłam lodówkę….
Oprócz nieszczęsnego cycka o pomstę do nieba wołał też „bejbi szpinak”… hmm to już coś… gdyby tak jeszcze dodać pleśniaka, trochę twarożka i co tam nam jeszcze pod rękę podleci, możnaby wyczarować pyszną nadziewaną pierś indyka!
A więc do roboty.

piątek, 3 lutego 2012

Rozgrzewająca zupa krem z dyni - czyli szansa na przetrwanie mrozów

Zimnica za oknem taka, że mój organizm domaga się tylko rozgrzewających potraw. Na surowiznę nawet patrzeć nie mogę. Czuję, że sałatki i surówki poszły w odstawkę na długoooo…, a przynajmniej do czasu, aż magiczna kreseczka rtęci na termometrze za oknem nie dotknie z powrotem + 10.
Wiadomo nie od dziś, że najlepiej rozgrzewają zupy, a ja zupy bardzo kocham.
Po halloweenowych strugankach (pamiętacie dyniogłowego Pana Dżeka?) zostało mi mnóstwo dyniowego miąższu. Miąższ ten przezornie zamroziłam i teraz, w środku zimy, mogę się cieszyć wspomnieniem Złotej Polskiej Jesieni :).
Już wspominała kiedyś, że dynia wciąż jest dla mnie warzywem nieodkrytym. Testowałam ze dwa przepisy na zupę – raczej nieudane to były testy - i prezentowane tu kremowe risotto.
Nieudane zupne testy trochę zraziły mnie do dalszych eksperymentów, ale kiedy trafiłam na przepis Pani Agnieszki Kręglickiej, stwierdziłam, że ta zupa nie może się nie udać.
No i miałam rację :).