piątek, 3 lutego 2012

Rozgrzewająca zupa krem z dyni - czyli szansa na przetrwanie mrozów

Zimnica za oknem taka, że mój organizm domaga się tylko rozgrzewających potraw. Na surowiznę nawet patrzeć nie mogę. Czuję, że sałatki i surówki poszły w odstawkę na długoooo…, a przynajmniej do czasu, aż magiczna kreseczka rtęci na termometrze za oknem nie dotknie z powrotem + 10.
Wiadomo nie od dziś, że najlepiej rozgrzewają zupy, a ja zupy bardzo kocham.
Po halloweenowych strugankach (pamiętacie dyniogłowego Pana Dżeka?) zostało mi mnóstwo dyniowego miąższu. Miąższ ten przezornie zamroziłam i teraz, w środku zimy, mogę się cieszyć wspomnieniem Złotej Polskiej Jesieni :).
Już wspominała kiedyś, że dynia wciąż jest dla mnie warzywem nieodkrytym. Testowałam ze dwa przepisy na zupę – raczej nieudane to były testy - i prezentowane tu kremowe risotto.
Nieudane zupne testy trochę zraziły mnie do dalszych eksperymentów, ale kiedy trafiłam na przepis Pani Agnieszki Kręglickiej, stwierdziłam, że ta zupa nie może się nie udać.
No i miałam rację :).

SKŁADNIKI:
- dyniowe wnętrzności – ok. 500g (bez pestek)
- ziemniaki – 2 średnie
- cebula – 1 mała
- ząbek spory czosnku
- bulion – 1litr – ideałem jest prawdziwy, ale i ten z kostki się sprawdzi bardzo dobrze (w wersji jarskiej świetnie sprawdzi się wywar warzywny)
- przyprawa curry – 2 łyżeczki
- tabasco – parę kropelek – mój rozgrzewający wkład w recepturę :)
- sól, pieprz, cukier
- oliwa

Dalej sprawa leci bardzo prosto, szybko i bezstresowo.
Dynię, cebulę, czosnek i obrane ziemniaki kroimy bądź jak, byle w miarę drobno. Na oliwie szklimy cebulę, dodajemy ziemniaki – podsmażamy, czosnek – podsmażamy, dynię – podsmażamy. Dodajemy curry i mieszając trzymamy na ogniu jeszcze ok. 5 minut. Zalewamy bulionem. Gotujemy na wolnym ogniu, aż ziemniaki będą miękkie (to one są wyznacznikiem, dyni potrzeba zdecydowanie mniej czasu). Doprawiamy solą, pieprzem, szczyptą cukru i DELIKATNIE tabasco – łatwo przesadzić.
Miksujemy na gładki krem i gotowe!
Najbardziej smakuje mi z grzankami, najlepiej z półsłodkiej bułki… ale teraz pomyślałam, że dobra byłaby też z ciepłymi nachosami….
Ehhh… byle do wiosny :).
PS: Tym razem tylko jedno zdjęcie. Resztę zeżarł wygłodniały komputer…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz