niedziela, 20 listopada 2011

ODCHUDZONA CARBONARA – czyli mój sposób na kompromis

























….. coś mniej kalorycznego??  Ja tu marznę, do ogrzania ciała energii potrzebuję…  surowe mi teraz nie smakuje… za to mąka, węglowodany, tłuszcze i cukry oj taaaaak!
Z uwagi jednak na wyraźną prośbę facebookową Pani Sylwii, postanowiłam pójść na kompromis i przygotować coś w wersji light – upichciłam Carbonarę! :D  
Ten wybór może zdziwić wielu z Was. W końcu makarony z dietetycznymi daniami się nie kojarzą, a Spaghetti Carbonara z tłustym boczkiem, śmietaną, serem i jajkiem, to chyba najgorsze z nich.
Tylko, że TA Carbonara jest wyjątkowa! Smakuje rewelacyjne, wcale nie jak uboga wersja light, a jej porcja ma zaledwie ok. 450 kcal!
Cud? Magiczna sztuczka? Czy zwykła ściema….?
 Nie, po prostu przepis z rewelacyjnego programu (i książki kulinarnej) „Cook Yourself Thin”, czyli po polsku „Gotuj i Chudnij”, delikatnie zmodyfikowany.



Zanim podam składniki, chciałam uprzedzić zwyczajową w wypadku tego dania dyskusję – czy Carbonarę robi się ze śmietaną czy bez.
Ja stoję po stronie frakcji – co kraj, to obyczaj… a w przypadku ogromnego kolorytu i różnorodności Włoch – co REGION to OBYCZAJ.
Ta wersja jest bez śmietany, co w wypadku wersji light działa zdecydowanie na naszą korzyść :). Dodatkowo została wzbogacona przez różnego rodzaju niestandardowe dodatki i przyprawy.
Puryści kuchni włoskiej mogą więc załamać ręce i zaszlochać – PROFANACJA….!  Ale zachęcam, zanim zaszlochacie, najpierw spróbujcie. Może się potem okazać, że szlochać będziecie z rozkoszy :).

SKŁADNIKI (dla dwóch, dbających o linię ale głodnych osób):
- ok. 150g makaronu spaghetti (szczyt szczęścia to pełnoziarnisty)
- mała cebula
- ok. 50g szynki szwarcwaldzkiej
- 2 żółtka
- ok. 20g parmezanu tartego
- szczypiorek
- natka pietruszki – opcjonalnie jak ktoś lubi, może być inne ziółko
- 5-6 kropli Tabasco
- sól, pieprz
- dobra patelnia teflonowa ułatwi  życie tym dbającym o linię :)

Nastawiamy makaron, a w między czasie…..
Cebulę kroimy w kostkę i dusimy na patelni z małą ilością wody – chwila nieuwagi i mi się przypaliła, więc ostrzegam! Ma lekko zmięknąć, a woda wyparować. Dodajemy pokrojoną w małe kawałki szynkę. I tu mamy wybór. Ci, którzy bardzo o linię dbają, muszą mieć dobrą patelnię, odcinają cały tłuszczyk i całość podsmażają na suchej patelni. Ci, którym aż tak bardzo nie zależy, zostawiają tłuszczyk do wytopienia lub dodają łyżeczkę oliwy.
W misce roztrzepujemy dwa żółtka, dodajemy szczypiorek – naprawdę pasuje, więc śmiało z ilością, pietruszkę, parmezan, sól, pieprz i Tabasco. Mieszamy.
Ugotowany i niezbyt starannie odcedzony makaron mieszamy z podsmażoną na cebuli szynką. Czekamy parę chwil, aż całość lekko ostygnie i mieszamy z roztrzepanym z dodatkami żółtkiem. Ważne jest wyczucie temperatury, żeby żółtko się nie ścięło! Całości nigdy nie podgrzewamy, bo zrobimy jajecznicę :).
Nie zwlekamy ani chwili, podajemy i pałaszujemy!

Danie jest pyszne. Może nawet, aż za pyszne, gdyż całą swoją dietetyczność, w moim przypadku, utraciło już z drugą dokładką… a na pewno z trzecią ;).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz