środa, 2 listopada 2011

SZARLOTKA znikająca w oka mgnieniu


Niedługo skończy się sezon na jabłka, a ja upiekłam dopiero pierwszą szarlotkę!
Jeszcze większe zaległości mam z dynią, nie mówiąc już o grzybach.... ale obiecałam sobie, że za jedne i drugie zabiorę się już niebawem z dwóch powodów:

A - po halloweenowych wycinanko-strugankach, w zamrażalce piętrzą się woreczki z dyniowymi bebechami, które koniecznie trzeba spożytkować!

Be - ani dynia ani grzyby (poza pieczarkami) nie należą do moich ulubionych składników, w związku z czym moje umiejętności w dziedzinie ich przetwórstwa uważam za słabe - a tak być nie będzie! :)

.... ale wracając do jabłek!
Była okazja - rodzinny obiad, imieniny taty.
Był pretekst - sezon na jabłka i uwielbienie taty do szarlotki (szczególnie z lodami).
Była inspiracja - blog Rynn.
Powstała szarlotka, która zdobyła serca WSZYSTKICH i zniknęła szybciej, niż jakiekolwiek inne ciacho, które do tej pory zaserwowałam szanownej "familiji" :).

Podaję składniki na dużą tortownicę pysznego, wysokiego, wyrośniętego ciasta (patrz zdjęcia ;))

Czas wykonania - ok. 2h (chyba, że ktoś wcześniej odwali za nas czarną robotę i obierze jabłka)

Składniki na ciasto:

- 3,5 szklanki mąki
- 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
- pół szklanki cukru - nie lubię za słodkiego ciasta, wy możecie dodać 3/4 szklanki
- 250g zimnego masła
- 2 jajka
- bułka tarta do posypania spodu


Składniki na jabłkową duszę:

 
- ok 2,5 - 3 kg jabłek
- 60g masła
- 1/3 szklanki brązowego cukru
- ok. 2 łyżek cynamonu - ja sypię duuuuużo i na oko
- ok. 1 łyżeczka kardamonu - też na oko i wedle gustu, mozna wogóle pominąć lub zastapić gałką muszkatołową

Jeżeli jabłka trafią nam się słodkie lub mdłe, dobrze jest mieć też pod ręką sok z cytryny dla doprawienia farszu - ja zazwyczaj wciskam minimum połowę, lubię jak szarlotka jest kwaskowa.


Zaczynamy od ciasta.
Mieszamy "suche" - mąkę, proszek i cukier. "Suche" siekamy szerokim nożem z zimnym masłem - aż masło będzie dość dobrze rozdrobnione. Dodajemy jajka i zarabiamy do momentu, aż wszystkie składniki połącza się w gładką, jednolitą kulę. Staramy się przy tym nie miętosić ciasta dłużej niż jest to konieczne. Kruche ciasto zdecydowanie za tym nie przepada :).
Uzyskaną kulę dzielimy na dwie części - 1/3 i 2/3. Mniejszą kulkę, mniej więcej wielkości pięści, zawijamy w folię aluminiową i wsadzamy do zamrażarki. Większą również zawijamy i wsadzamy do lodówki.


Zabieramy się za istotę całego ciasta - jabłkowy farsz.
Obieramy jabłka, dzielimy na ćwiartki, wycinamy dokładnie gniazda nasienne i kroimy na plasterki ok. 0,5mm. Oczywiście grubość plasterków oraz to czy wogóle będą to plasterki czy wielokształtne, większe kawałki, zależy tylko od naszej fantazji i preferencji co do stopnia rozprażenia jabłek. Rynn, u której podpatrzyłam to ciasto, zdecydowanie bardziej przyłożyła się do krojenia równych plasterków. Mi zabrakło cierpliwości i pociachałam je nieco bardziej nerwowo. Donoszę jednak, że ciasto na tym nie ucierpiało!

Kiedy mamy z głowy jabłka, zaczyna się najlepsza zabawa :).
W dużym garnku, na głębokiej patelni (ale naprawdę głębokiej - popatrzcie ile macie jabłek, a one wcale aż tak swojej objętości nie zmniejszą) lub w wok'u roztapiamy powoli masło - bardzo uważając aby się nie przypaliło! Wsypujemy cukier i cynamon. Mieszamy aż składniki się połączą.
Dla fanów rodzynek - można je dorzucić dla wzbogacenia jabłkowego farszu. Ja jednak ich szczerze nieznoszę w ciastach.
Wrzucamy jabłka. Mieszamy delikatnie by jabłka pokryły się maślaną masą. Dusimy na średnim ogniu ok. 15 min, od czasu do czasu mieszając, aż jabłka trochę zmiękną. Zestawiamy z ognia. Doprawiamy do smaku cukrem, cynamonem i cytryną.

Dużą tortownicę wykładamy papierem do pieczenia (ja kładę tylko na spód i zapinam obręcz, mocując w ten sposób papier, a boki smaruję margaryną).
Nagrzewamy piekarnik do 180 st.

Wyciagamy z lodówki wiekszą kulkę ciasta i wykładamy spód i boki tortownicy do samej góry, uważając aby ciasto wszędzie miało jednakową grubość. Spód ciasta opruszamy równomiernie bułką tartą - zapobiegnie to rozmakaniu ciasta. Wylewamy ciepły farsz jabłkowy. Wyrównujemy powierzchnię. Opruszamy delikatnie kardamonem dla zaostrzenia smaku.

Wyciagamy mniejszą kulkę ciasta, którą precyzyjnie  ścieramy na wierzch naszej szarlotki (tarka o grubych oczkach będzie niezbędna). Ciasto ma równomiernie pokryć całość ale nie ma być grubą, jednolitą pierzyną.

Pieczemy ok. 40-50 min, aż wierzch ciasta ładnie nam się zarumieni i wyrośnie.


Za tą szarlotkę, podaną na ciepło, z lodami waniliowymi pokocha Was każdy łasuch - gwarancja w cenie ;). Jeszcze lepsza jest na następny dzień, na późne śniadanie z kawą..... mmmm chyba zrobię ją jeszcze parę razy przed końcem sezonu!

1 komentarz: