poniedziałek, 12 marca 2012

Pasztet z tymiankiem - czyli wątróbki ciąg dalszy

Zacznę od tego, że za ten przepis zabierałam się od świąt z narodzeniem w tle ale ciągle coś stawało mi na przeszkodzie. To brak czasu, to brak weny, to brak towarzystwa konsumującego, to brak tymianku, to brzydka wątróbka w ofercie sklepowej…. I tak mi zeszło, aż do marca.
Najcięższe przejścia były chyba właśnie z tymiankiem. Musi być świeży! Suszony odpada! Już lepiej sobie odpuścić pasztet, jak ja przez te zimowe miesiące, niźli suszonym sianem zasypać wątróbkę. Więc jeśli w najbliższym markecie nie uda Wam się kupić tymiankowego krzaczka, to polecam wyprawę „pod halę”, na stragan Pana zielarza, który stacjonuje tam nawet zimą… Tak, tak, teraz jestem mądra, a samej nie było mi po drodze do Pana Ziółko przez tyle miesięcy… cóż :).
Następną sprawą, o której muszę napisać to blog Wielka Pyszność, z którego ów przepis ukradłam. Blog stosunkowo młody ale bardzo zacny i coraz fajniej się rozwijający. Prowadzony przez młodą kobitkę, która na co dzień kucharzy w jednej z przyjemniejszych knajpek Krakowa, co niewątpliwie budzi zaufanie :).
Ukradłam jej przepis,  nie wprowadziłam do niego ani odrobiny zmian „od siebie”, no bo po co! Ale ona wcześniej świsnęła go byłemu, irlandzkiemu szefowi…  myślę więc, że nie powinna mieć mi za złe.
Na koniec dodam jeszcze, że kolejne święta przed nami. Co więcej, święta bardziej mięsne w swej naturze. Przepis więc będzie jak znalazł! Bo to naprawdę wykwintne w swej prostocie i odświętne danie.



SKŁADNIKI:
- kurze wątróbki – ok. 1 kg oczyszczonych
- ok. 50 ml brandy (Napoleon robi robotę)
- krzaczek tymianku
- kostka masła
- sól, pieprz

Oczyszczone wątróbki zalewamy brandy i pozwalamy im się tak chlupać przez dłuższą chwilę. W tym czasie przygotowujemy resztę składników.

Zaczynamy od tego, że klarujemy masło. Jest to zadanie dość proste w swojej istocie, gdyż wystarczy masło roztopić w rondelku i trzymając minut kilka – kilkanaście na małym ogniu, łyżeczką ściągać z powierzchni tworzącą się białą piankę. Istota prosta, wykonanie niekoniecznie. A może po prostu trzeba być bardziej ode mnie uważnym i zdecydowanie bardziej cierpliwym (ogień ma być naprawdę maleńki)… w każdym bądź razie, mi pierwsza kostka się przypaliła :). Otrzymane klarowane masło ma być krystalicznie zółciutkie i do takiego ideału dążymy.
Z tymiankowego krzaczka obrywamy w miarę możliwości same listki. Tymianek ma to do siebie, że gałązki, są dość twarde i nieuważne obrywanie doprowadzi do tego, ze szanowni poczęstowani będą wyciągać badylki z pomiędzy zębów. Odpuścić można ewentualnie tylko najcieńszym i miękkim, młodym gałązkom. Jak zobaczycie na poniższym zdjęciu, ja podeszłam do tematy zbyt "lajtowo" :).
Teraz już pójdzie szybciej.
Wątróbki obsmażamy krótko na patelni, na dość sporym ogniu. Tak, aby tylko się „zamknęły” z wierzchu i lekko zrumieniły. Przekładamy na blaszkę, posypujemy obficie tymiankiem i polewamy większą częścią naszego pięknie sklarowanego masła (jakieś 2/3 całości).

Wkładamy do nagrzanego wcześniej do 170-180 st. piekarnika na ok. 10 minut. Po wyciagnięciu wątróbki mogą, a nawet powinny, zostać lekko różowe w środku. Wtedy mamy pewność, że nasz pasztet nie będzie za suchy.
Przekładamy wątróbki do wyższego naczynia i miksujemy na gładką masę. Doprawiamy solą i pieprzem. Znowu przekładamy, tym razem już do docelowego naczynia, w którym chcemy aby nasz pasztet zastygł. Może to być „keksówka”, może być inna foremka, może nawet, zwłaszcza jeżeli nie będziemy się pasztetem popisywać na stole, plastikowe pudełko, w którym pasztet się świetnie przechowuje w lodówce. Polewamy resztą masła i zostawiamy w spokoju do wystygnięcia.
Czego się spodziewać?  Pyszności i wykwintnego smaku! :)
Na pewno nie jest to pasztet typowo polski, do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni. Raczej bliżej mu do francuskiego „pate” (z akcentem nad „e” :)). Trzymany w lodówce dość twardnieje, więc przed podaniem dobrze jest mu pozwolić złapać trochę temperatury pokojowej.

Idealnie komponuje się z żurawiną, brusznicą i inną borówką. Świetny na grzance, posypany dodatkowo świeżym tymiankiem…. Mmmmm :)
Na świąteczny stół jak znalazł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz