poniedziałek, 10 grudnia 2012

SYLWESTROWA WPRAWKA - warsztaty kulinarne



Dziś post nietypowy ale pomyślałam, że może Was zainteresować.
Meli-Melo mianowicie (www.meli-melo.pl) odważyło się wreszcie i wspólnie z blogerką Magdą - Wielka Pyszność organizujemy pierwsze warsztaty kulinarne.

Charakter pierwszych warsztatów jest wprawkowy, trochę rozrywkowy, trochę sondujacy ale gwarantujemy, że oprócz świetnej zabawy przy wspólnym gotowaniu, pysznego jedzenia, kulinarnych trików, rad i ciekawostek, muzyki i może nawet odrobiny wina... ;), otrzymacie przede wszystkim gotowe menu na sylwestrowy wieczór!

Menu ciekawe, nietuzinkowe i bardzo smaczne, a przy tym wszystkim mało pracochłonne, łatwe i przyjemne w przygotowaniu.

Spokojna głowa, nie wpędzimy Was w kilkugodzinne przygotowania i jeszcze dłuższe po tym sprzątanie :).

Więcej o warsztatch możecie przeczytać na stronie Meli-Melo -------> LINK (klik)

Zapraszamy na wspólne gotowanie!

Do zobaczenia przy garach ;)

P.S. Zdjęcie quiche powyżej pochodzi z bloga Wielka Pyszność :)

poniedziałek, 3 grudnia 2012

KONFITURA Z KARMELIZOWANEJ CEBULI


Otóż oficjalnie otwieram cykl przepisów poświęcony bohaterce mych ostatnich fascynacji – karmelizowanej cebuli!

Poznałam ją dzięki mojej koleżance, która obdarowała mnie dnia pewnego słoiczkiem tego nieba w gębie.  Zawartość słoiczka skonsumowałam tak szybko, że nawet nie udało mi się go sfotografować. Ostatkiem sił pohamowałam swe żarłoczne żądze przy ostatniej porcji i szybko cyknęłam dwie fotki ku Waszej uciesze.

Konfitura z karmelizowanej cebuli brzmi groźnie, bo jak to konfitura nieowocowa….?? Cebula na słodko…?? Warto jednak przełamać swe opory, gdyż słoiczek tego cudu w lodówce, to gwarancja, że żadna Wasza zachcianka z cyklu „coś bym zjadła dobrego” nie pozostanie niezaspokojona! :)

Konfitura świetnie się sprawdza na grzance z wszelakimi serami – brie, camembert, pleśniowymi, kozimi - zarówno tymi do smarowania jak i z białą pleśnią. Dobrze skomponuje się z wędlinami, wzbogaci smak pasztetu i wyniesie na wykwintne poziomy zwykły tost z żółtym serem.

Warto mieć ją pod ręką gdy wpadną niezapowiedziani goście lub gdy szykujemy oryginalne przekąski na imprezę.

Koleżanka korzystała z przepisu na White Plate, który przytaczam poniżej. Wprowadziła jednak drobne zmiany, doprawiając konfiturę do własnego smaku, co i Wam polecam! :)
 

niedziela, 18 listopada 2012

CHILI CON CARNE






Zimno…. ciemno…. mgliście…. idealny czas na wielki powrót w kuchenne pielesze! :)

A skoro zimno i ciemno, to zdecydowanie trzeba się czymś rozgrzać i pokrzepić.
Takim zadaniom idealnie sprostają wszystkie dania jednogarnkowe, a wśród tych dań na prowadzenie wyrywa się, gorące nie tylko temperamentem, Chili Con Carne.

Potrawa prosta, samosięgotująca i przez wszystkich (mięsożerców oczywiście) lubiana. Cóż można chcieć więcej na długie jesienno-zimowe wieczory…

Istnieje powszechne przekonanie, że to danie typowo meksykańska. W rzeczywistości jednak jest to potrawa na wskroś teksaska. W północnym Meksyku, gdzie kuchnia jest podobna do teksaskiej, przyrządzane jest danie bardzo podobne, jednak zwane caldillo.

Cała frajda z chili con carne polega na tym, że na świecie rozpowszechniło się w wielu wariacjach. Możemy je więc do woli i własnego smaku modyfikować. Jest to też jedno z tych dań, którym wcześniejsze przygotowanie i odgrzewanie dnia następnego tylko służy.

środa, 8 sierpnia 2012

OGÓRKI KISZONE!


Będzie to post krótki i prosty, ale jakże malowniczy.
Sezon na ogórki w pełni. A raczej już u swego schyłku... Trzeba więc się streszczać!
Te śmieszne, parchate, zwane gruntowymi. Tylko takie ogórki nadają się na przetwory. A czy wyobrażacie sobie lato bez ogórów małosolnych??? Pysznych, chrupiących, lekko czosnkowych… Ja nie! :) Dlatego też postanowiłam, pierwszy raz w życiu, zakisić własny słój.

OGÓRKI KISZONE

środa, 16 maja 2012

Kisz, Kisz, Hurej! - quiche z boczkiem, szpinakiem i pieczarkami


Moja 82-letnia babcia wyjeżdża dziś w nocy na wycieczkę do Paryża :). Z tej oto okazji oraz z wielkiego żalu, że to nie ja będę nocą spacerować po Champs-Elysees postanowiłam sprawić sobie chociaż namiasteczkę francuskiego smaku i zapachu.
Quiche czyli Kisz :), a po ludzku - pyszna, słona tarta. Jedna z najfajniejszych i przy okazji najprostszych francuskich potraw.
Najbardziej znana i chyba najpopularniejsza jest Quiche Lorraine z boczkiem i cebulą. Kisz jest potrawą jednak o tyle cudowną, że śmiało można za jej pomocą zrobić porządek w lodówce! Mam wrażenie, że co by nam nie zawadzało, Kisz to przyjmie :D.
Dodatkowym atutem jest wielka prostota tego dania, przy jednoczesnym całkiem wykwintnym efekcie końcowym. Cudownie nadaje się na ciepłą kolację dla grupki znajomych (obowiązkowo z dobrze schłodzonym białym winem) ale także jako zimna przekąska na przyjęciu (obowiązkowo z dobrze schłodzonym białym winem :)).
Ja robiłam ją po raz pierwszy, bez przepisu, miksując na bieżąco różne pomysły i informacje z Internetu. No i wyszła koncertowo :).

sobota, 24 marca 2012

FASOLOWE PASTY - pomysł na pyszną, szybką i zdrową przekąskę

I znowu kolejny bardziej pomysł niż przepis.
Ostatnio eksperymentuję z fasolą. Okazuje się, że jest to produkt – zarówno ta puszkowana jak i ta gotowana samodzielnie – o bardzo szerokim zastosowaniu, który naprawdę warto mieć zawsze pod ręką.
Na tapecie u mnie obecnie są pyszne, pożywne i zdrowe, fasolowe pasty.
Są ekspresowe w przygotowaniu i mają tak szerokie spektrum zastosowania, że warto poeksperymentować z nimi na własną rękę.
Niespodziewani goście? Bach, serwujemy pastę jako dip do krakersów, nachosów czy innych chrupaczy (także świeżych warzyw).
Brak możliwości zjedzenia obiadu w trakcie zagonionego dnia? Hop, zabieramy ze sobą sycącą i zdrową pastę plus dwie kromeczki ciemnego chleba!
Podobno może też służyć jako baza do zup ale tego jeszcze nie przetestowałam.
Zastosowałam natomiast pierwszą z poniżej przestawionych past, jako smarowidło do tortillowego wrap’a z kurczakiem i wyszło prawdziwe niebo w gębie.
Zachęcam więc serdecznie do fasolowych miksów, a poniżej przedstawiam moje dwa ostatnie eksperymenty.

poniedziałek, 19 marca 2012

OMLETOWE MUFFINY - czyli pomysł na leniwe śniadanie

Za nami piękna, leniwa niedziela, której efektem jest ten pomysł na leniwe śniadanko.
Pomysł, a nie przepis, gdyż tak naprawdę to, co wrzucicie do środka, zależy od aktualnej ochoty i zawartości lodówki.
Leniwe śniadanko, bo na jego wykonanie potrzebujemy trochę więcej czasu niż zazwyczaj dysponujemy w tygodniu. Trzeba w końcu umyć, poszatkować, wymieszać, napełnić, rozgrzać i wsadzić, a potem jeszcze chwilę poczekać, leniwie sącząc kawę :).
Zapraszam więc do zainspirowania się moimi Omletowymi Muffinkami Śniadaniowymi :).

poniedziałek, 12 marca 2012

Pasztet z tymiankiem - czyli wątróbki ciąg dalszy

Zacznę od tego, że za ten przepis zabierałam się od świąt z narodzeniem w tle ale ciągle coś stawało mi na przeszkodzie. To brak czasu, to brak weny, to brak towarzystwa konsumującego, to brak tymianku, to brzydka wątróbka w ofercie sklepowej…. I tak mi zeszło, aż do marca.
Najcięższe przejścia były chyba właśnie z tymiankiem. Musi być świeży! Suszony odpada! Już lepiej sobie odpuścić pasztet, jak ja przez te zimowe miesiące, niźli suszonym sianem zasypać wątróbkę. Więc jeśli w najbliższym markecie nie uda Wam się kupić tymiankowego krzaczka, to polecam wyprawę „pod halę”, na stragan Pana zielarza, który stacjonuje tam nawet zimą… Tak, tak, teraz jestem mądra, a samej nie było mi po drodze do Pana Ziółko przez tyle miesięcy… cóż :).
Następną sprawą, o której muszę napisać to blog Wielka Pyszność, z którego ów przepis ukradłam. Blog stosunkowo młody ale bardzo zacny i coraz fajniej się rozwijający. Prowadzony przez młodą kobitkę, która na co dzień kucharzy w jednej z przyjemniejszych knajpek Krakowa, co niewątpliwie budzi zaufanie :).
Ukradłam jej przepis,  nie wprowadziłam do niego ani odrobiny zmian „od siebie”, no bo po co! Ale ona wcześniej świsnęła go byłemu, irlandzkiemu szefowi…  myślę więc, że nie powinna mieć mi za złe.
Na koniec dodam jeszcze, że kolejne święta przed nami. Co więcej, święta bardziej mięsne w swej naturze. Przepis więc będzie jak znalazł! Bo to naprawdę wykwintne w swej prostocie i odświętne danie.

poniedziałek, 27 lutego 2012

SAŁATKA ŻELAZNA – z wątróbką, awokado i migdałami

Chyba brakuje mi żelaza… bo tak mnie ciągnie do wątróbki, że inaczej tego wytłumaczyć nie umiem, a wiadomo wszakże, że owa jest bogatym źródłem tego cennego składnika.
Z tego też powodu najbliższe dwa przepisy będą zdecydowanie wątróbkowe.
Może ryzykuję Wasze niezadowolenie. Wszak wątróbkowa trauma silniejsza jest nawet niż trauma szpinakowa, tranowa czy mleka z kożuchem.  Niektórzy mieli ciężkie dzieciństwo, wiem :), ale mam nadzieję, że wśród Was znajdą się też prawdziwi ryzykanci i hardkorowcy, i spróbujecie chociaż rozsmakować się w wątróbce.
Klasykiem wśród wątróbkowych dań jest oczywiście ta smażona z cebulką. U mnie w domu podawało się do niej jeszcze prażone jabłka… mmmm pychotka! Ale czy wpadliście kiedyś na to, że jest to rewelacyjny dodatek do sałatki?
Poniżej prezentuję Wam przepis na sałatkę raczej na ostro – z musztardowym sosem. Polecam jednak poeksperymentować i zrobić do niej sos słodkawy, np. malinowo-balsamiczny. Będzie równie pyszna.

sobota, 4 lutego 2012

Indoor nadziewany - czyli jak wysprzątać lodówkę i nie wychodzić outdoor ;)

Jest niewiele rzeczy, których nie lubię robić w kuchni. Jedną z nich jest oczyszczanie i porcjowanie surowego mięsa (drugą – krojenie cebuli i…. hmm to chyba tyle :)).
Nigdy się za to zabrać nie mogę i z tego też powodu, kupione trzy dni temu mięso indycze – dokładnie pierś i na szczęście zapakowana próżniowo, z datą przydatności – leżało sobie w lodówce i ciskało we mnie wyrzutami sumienia za każdym razem, jak uchylałam drzwiczki. Należało w końcu coś z niego zrobić.
Poporcjowanie i zamrożenie na później nie wchodziło w grę – za długo zwlekałam i nie chciałam ryzykować. Jedyne wyjście to upiec  je w całości już natychmiast, zanim nie zmartwychwstanie i nie zacznie przy otwieraniu drzwi lodówki się przedstawiać :D.
Tylko, że ja już jestem tak znudzona tradycyjnymi pieczeniami… Na każdym rodzinnym zlocie (a bywają u nas dość często)  jest kawał mięsa pieczony standardowo w całości. No ok – dobre i mało pracochłonne, na rodzinne obiady idealne ale ileż można!
Trzeba było wykombinować coś innego.
Otworzyłam lodówkę….
Oprócz nieszczęsnego cycka o pomstę do nieba wołał też „bejbi szpinak”… hmm to już coś… gdyby tak jeszcze dodać pleśniaka, trochę twarożka i co tam nam jeszcze pod rękę podleci, możnaby wyczarować pyszną nadziewaną pierś indyka!
A więc do roboty.

piątek, 3 lutego 2012

Rozgrzewająca zupa krem z dyni - czyli szansa na przetrwanie mrozów

Zimnica za oknem taka, że mój organizm domaga się tylko rozgrzewających potraw. Na surowiznę nawet patrzeć nie mogę. Czuję, że sałatki i surówki poszły w odstawkę na długoooo…, a przynajmniej do czasu, aż magiczna kreseczka rtęci na termometrze za oknem nie dotknie z powrotem + 10.
Wiadomo nie od dziś, że najlepiej rozgrzewają zupy, a ja zupy bardzo kocham.
Po halloweenowych strugankach (pamiętacie dyniogłowego Pana Dżeka?) zostało mi mnóstwo dyniowego miąższu. Miąższ ten przezornie zamroziłam i teraz, w środku zimy, mogę się cieszyć wspomnieniem Złotej Polskiej Jesieni :).
Już wspominała kiedyś, że dynia wciąż jest dla mnie warzywem nieodkrytym. Testowałam ze dwa przepisy na zupę – raczej nieudane to były testy - i prezentowane tu kremowe risotto.
Nieudane zupne testy trochę zraziły mnie do dalszych eksperymentów, ale kiedy trafiłam na przepis Pani Agnieszki Kręglickiej, stwierdziłam, że ta zupa nie może się nie udać.
No i miałam rację :).

niedziela, 22 stycznia 2012

Wielki powrót czyli PIEROGI WŁOSKIE – z mozzarellą i suszonymi pomidorami


Obiecanki, cacanki…. a komu radość, temu radość. Mi jest wstyd!
Obiecałam wrócić „zaraz po świętach”, a tu zaraz chyba Wielkanoc nas zaskoczy :).
Ehh no co poradzić na to, że blogować się zachciało osobie tak skrajnie niesystematycznej i zwyczajnie leniuchowej jak ja…
Nie ma co narzekać jednak, nie ma co się tłumaczyć! Koniec z zawstydzaniem mnie codziennie przez pojawiające się nowe wpisy na ulubionych  blogach. Trzeba się zabrać do roboty i koniec kropka.
Szczególnie, że sama się irytuję, jak na podczytywanych blogach nie dzieje się nic dłużej niż tydzień ;p.
Tak jak wspominałam, w okresie świąteczno-noworocznym nazbierało się małe archiwum przepisów, którymi chciałabym się z Wami podzielić. Na szczęście nie są to potrawy typowo wigilijne, świąteczne czy zimowe, więc chociaż im ta zwłoka nie zaszkodzi :).
Na pierwszy ogień idzie więc danie, któremu udało się niemożliwe… Danie, które moją zatrzaśniętą na tradycyjne, wigilijne potrawy rodzinkę skłoniło do delikatnej zmiany obyczajów.
Bo jak to tak WIGILIA bez uszek, bez barszczu, bez panierowanego karpia, bez sałatki jarzynowej, kapusty z grzybami, grochu i bez pierogów ruskich! Bluźnierstwo! Profanacja! Musi być! Po co zmieniać jak wszyscy lubią! Coś nowego – bez sensu! Przecież to Wigilia…. itp., itd. :), co roku to samo… nuuuuudaaaaaa. A ja tak lubię eksperymentować… i tak nie lubię się powtarzać…
Parę lat temu udało mi się jednak przemycić obok pierogów ruskich, pierogi zwane włoskimi. Włoskimi, nie dlatego, że stamtąd pochodzą. To polska wariacja na temat tamtej kuchni.
I o dziwo, teraz do listy „jak to tak bez…” doszły i one :). Nieeee, nie w zamian niestety. Oprócz!